Nasza suszarnia, zwana też zielarnią albo szopką to faktycznie niepozorny budyneczek, ale nie w tym rzecz. Istotą suszenia ziół jest kilka żelaznych zasad, których można przestrzegać nawet w indiańskim tipi, albo pod blaszanym dachem. Serio, ziołom i kwiatom to w zupełności wystarcza. Nasze zbiory rozpoczynają rośliny wiosny, a suszarnia ze względu na to, że zależna jest od termiki otoczenia swoją wydajność osiąga w porze letniej. I tak synergicznie współpracując z naturą pozyskujemy z naszego Makowiska zioła i kwiaty, które wędrują na palety, są wiązane są w pęczki i wieszane "głową do dołu".
Kilka kadrów z suszarni, zapraszamy do pooglądania.
Glistnik jaskółcze ziele (Chelidonium majus)
Wiosna, kwiat forsycji i liść mniszka lekarskiego
Kilka zasad suszenia ziół
1. Kwiaty i ziele (czyli liście, łodygi) suszymy w miejscach bez dostępu promieni słonecznych.
2. Temperatura suszenia kwiatów nie może przekraczać 40 stopni C.
3. Pozyskany surowiec rozkładamy na paletach, papierze, albo zawieszamy w małych pęczkach.
4. Musimy zadbać by surowiec miał dostęp do powietrza, nie możemy układać go w zbyt dużych porcjach, raczej luźno.
5. Tuż po wyschnięciu należy umieścić nasz surowiec w szczelnych pojemnikach (przechowywać z dala od promieni słonecznych).
I ciekawostka, o która nas często pytacie na targach i warsztatach. Chaber bławatek (to ten piękny błękitny kwiatek polny) wymaga przed suszeniem wyskubania wszystkich płatków. Taka praca nie pójdzie na marne, bo dzięki temu surowiec wysycha znacznie szybciej, a kolor zjawiskowego błękitu nie zmienia się w biel.
Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem.
Hipokrates (460-370 p.n.e.)
Hipokrates położył fundamenty pod współczesną medycynę. Wierzył on, iż ludzkie ciało posiada wrodzoną zdolność samoleczenia. "Po pierwsze nie szkodzić". "Niech pożywienie będzie lekarstwem". Jego "Przysięga Hipokratesa" jest do dziś składana przez współczesnych lekarzy. Jednakże od czasów Hipokratesa podejście do leczenia chorób się zmieniło...
Warto w dzisiejszym zabieganym świecie zastanowić się nad istotą pożywienia i leku. Sami wyznajemy zasadę, że lepiej dobrze jeść (nie znaczy dużo i tłusto, o nie nie!) niż jeść "co popadnie" a potem szukać leków. Tak, to właśnie słowa ojca medycyny powinny być drogowskazem w naszym życiu. Temat żywienia jest bardzo rozległy, podejmują go dietetycy, niezbyt trafnie wpływają na to co mamy na talerzu gwiazdy tv czy internetu, są też tacy, którzy odkryli cudowne rozwiązania i propagują je w sieci. Czy jeść mięso, czy surowe warzywa, czy pić koktajle, czy stosować głodówki...jest tego cała długa lista. Od tych porad i mód można nabawić się niestrawności, a przynajmniej lekkiej nerwicy.
Nasze doświadczenia pokazują, że najskuteczniejszą i najbardziej odpowiednią dietą jest żywność sezonowa i do tego jeszcze lokalna! I tak oto przepadają marzenia senne na temat objadania się awokado, czy bananami...cóż... Klimat nam się ociepla więc i wspomnianych egzotycznych frykasów też możemy doczekać na polskiej ziemi.
Póki co zgodnie z rytmami natury, wiosną zajadamy się zielonkami, potem dochodzą do nich kwiaty, nasiona, pestki, owoce, warzywa. Naszą propozycją są nowalijki. A i tu należy roztropnie dokonać wyboru, bo to skąd pochodzą, jak były uprawiane i nawet fakt kilometrów które przebyły z pola na nasz śniadaniowy talerz, to bardzo istotne kwestie. Ten temat jest olbrzymią rzeką, nie ma tu na tak szeroki wywód miejsca, ale zdecydowanie jest na kilka propozycji lekkiej strawy, po której ani zgaga, ani ociężałość nie dopadnie waszych ciał.
GREEN BOXY z Makowiska
Tak to się zaczyna, od niepozornej skrzyni i kompostu na dnie, a po kilku tygodniach od wysiania pierwszych nowalijek mamy już własne zielone skarby. Wśród pionierów niosących w sobie drogocenne dla człowieka składniki odżywcze są warzywa liściowe. Warto skupić się na podstawowych tj.:
- sałata siewna
- roszponka
- szpinak
- pietruszka
- seler naciowy
- rzeżucha
- burak liściowy
Warzywa liściowe maja dużą wartość dietetyczną, są szczególnie zasobne w w witaminę C, beta - karoten, odkwaszające składniki mineralne, wśród których przeważa wapń, potas, żelazo.
A oto nasz sposób na pożywny posiłek.
Do zielonych listków warto dodać garść jadalnych kwiatów, których jest w naszym klimacie naprawdę sporo. Oto kilka barwnych smakołyków:
- nasturcja (w smaku lekko ostra, ożywcza)
- bratek (delikatny i soczysty)
- stokrotka (bez zdecydowanego smaku)
- nagietek (łagodny, można nim też barwić np. ryż)
- fiołek wonny (perfumeria w sałatkach, mniam)
- kwiaty warzyw (sałata, kalarepa)
- mniszek lekarski (lekko miodowy, przyjemny w smaku)
- aksamitka (zdecydowana, silny aromat, nie przesadzajmy z ilością)
Dla podkreślenia smaku naszego green boxa należy skomponować jeszcze sos wedle własnego uznania i smaku. Propozycja startowa jest banalnie prosta.
Połączyć równe części oleju (oliwa, olej zimnotłoczony) z octem naturalnym (np. jabłkowym), dodać szczyptę soli kłodawskiej, suszone oregano, albo bazylię. Wszystko ucieramy w moździerzu, albo blendujemy i gotowe! Sos już gotowy. Taką miksturę możemy przechowywać w lodówce przez wiele dni.
Na zdrowie i smacznego!
Literatura:
"Surowce spożywcze pochodzenia roślinnego" pod red. Krystyny Świetlikowskiej, wydawnictwo SGGW, Warszawa, 2008
"Profilaktyka zdrowotna i fitoterapia" Krzysztof Błecha, Iwona Wawer, Żywiec, 2019