To nasz 10 - ty rok na Makowisku!
Czy to czas na podsumowania? Skądże znowu! To moment na refleksje, na przypomnienie sobie chwil, które uleciały i zostawiły w nas tatuaże przeżyć.
To już pełna dekada, od kiedy osiedliliśmy się na tej ziemi. Pamiętamy pierwsze lata, w których nasze oko nie widziało tu żadnego motyla, ptaki nie osiedlały się ochoczo w koronach drzew i nie było tu ślimaków! Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo. Nasze malutkie chcenie, zrośnięte bardzo silnie z pragnieniem zobaczenia tu wolnej enklawy dzikości, naturalności współistniejących z potrzebami homo sapiens, dziś kwitnie i zmienia się wibrując kolorami, fakturą, aromatem traw i dzikich ziół. Udało się!
Jesteśmy w pewnym pociągu, już nie nadzorujemy jak kiedyś linii, prędkości i nawet kierunku. Maszynista troszczy się jedynie o to by pociąg jechał. Wykoleiliśmy się już w tej naszej dekadzie kilkukrotnie, czasem zwalniamy, by później przyspieszyć i wejść ostro w zakręt. Jedziemy.
Dekada uprawy roślin bez chemii.
Tu będzie podsumowanie. Wiedzieliśmy, że życie na wsi zobowiązuje do prawdy, do rzetelnego zapracowania na jedzenie, do mądrego współistnienia ze światem, który był tu przed nami. Szacunek. Niektórzy powiedzą, że miłość, inni, że zdrowie, jeszcze inni, że eko trendy i vege. Nie ma dla nas nic ważniejszego niż szacunek. Jest respektowaniem potrzeb, jest dawaniem miejsca, przybliżaniem się i oddalaniem kiedy jest taka potrzeba. To wieczny taniec, albo rodzaj gimnastyki na drążku. Nigdy nie chodziło nam o proste grządki, czy sztywno realizowany plan ogrodu. Chodziło o coś więcej. To coś, co jest czymś więcej, czymś nadzwyczajnym nie jest oczywiste i widzialne z marszu. By dostrzec magię życia należy żyć i nasłuchując szelestu trawy dostrzec w jej źdźbłach, że ten szelest czyni chrabąszcz, albo świerszcz.
Dostrzegamy coraz więcej. Zaliczając klęski ogrodnicze z poziomu ogrodnika perfekcjonisty, uczymy się pokory i szukamy rozwiązań w naturze. Nie stymulujemy chemicznie roślin do wzrostu, owocowania i nie skazujemy ich na śmierć przez zatrucie. W naszym nieperfekcyjnym warzywniaku grasują śmietki, mszyce, a czasem co zależy od sezonu i grzyby (nie chodzi tu o pieczarki czy podgrzybki). Z roku na rok mamy coraz większe plony warzyw, owoców i ziół. Jak to możliwe?
Troska. To kolejne ważne słowo na Makowisku. Odnosimy je do wszelkich istot żyjących. Zarówno szacunek jak i troska mają swój wspólny mianownik, kompromis. To takie ludzkie określenie na klęskę, na przegraną, na poddanie się. Kompromis jest jednak czymś innym, jest zatrzymaniem się, pozwoleniem sobie na myślenie, na znalezienie rozwiązania.
Od kilku lat nie musimy kupować warzyw i owoców w sklepach. Jemy nasze, ba sezonowo mamy ich nawet tak dużo, że dzielimy się z Wami. Nasze menu na Makowisku wzbogaciło się z biegiem lat o dzikie rośliny, o korzenie jedzone przez naszych przodków, o zioła popularnie wykorzystywane jedynie jako przyprawy. Nauczyliśmy się, że można być Polakiem i nie opychać się ziemniakiem, nie jeść każdego poranka kanapki z szynką i serem. Czasem wystarczy napić się macierzanki, zjeść garść świdośliwy i wszystko to przekąsić liściem mniszka lekarskiego. Tu już nic nie dziwi.
Zwierzęta na Makowisku
Dopełniają, dodają iskier codziennemu życiu. Są jak my, ludzie. W stanie homeostazy łagodne, swobodne, pełne troski, uwagi i witalności. Te oswojone, blisko człowieka wymagają naszej uwagi, codziennych rytuałów związanych z karmieniem, pielęgnacją, dbaniem o zdrowie. Tworząc im dogodne warunki, dając przestrzeń i uwagę można mieć kociego, psiego bądź ostatnio kaczego przyjaciela zawsze pod ręką. Nasz zwierzyniec to kotka seniora Terra, pies Orbi, kocurek Miaumiau i 5 kaczek biegusów indyjskich. Każdy ma tu swoją rolę do odegrania. Gdyby nie koty to już dawno zjadłyby nas niczym Popiela - myszy;). Orbi to kontroler, ochroniarz Makowiska, najwspanialszy przyjaciel. Bieguski pojawiły się niedawno. Ich rolą jest przetrzebiać populację wszystkożernych pomrowów i innej maści ślimaków. Swobodnie przemierzają Makowisko, nie robią szkody roślinom. Na głos człowieka reagują przyjaźnie i uwielbiają nasze towarzystwo. Cóż i rzec można - wzajemnie!
Taki Miaumiau trafił do nas dzięki Łukaszowi. Jako kociak bał się zostawać sam więc chodził ze mną wszędzie. Z perspektywy kaptura od bluzy poznawał Makowisko, towarzyszył podczas prac w suszarni. Dziś jest dostojnym kocurem, dwulatkiem pełnym werwy i energii. Coś jednak pozostało z dziecinnych nawyków, bo ciągle odwiedza suszarnię, która aktualnie jest domem biegusków.
Oto nasza cała ekipa dwu i czteronożna. Teraz czas na "dzikuski" i przypadkowych gości. Dom na Makowisku odnalazły ptaki, jeże, żaby rzekotki, myszy, nornice, krety i owady.
Raz odwiedził nas pocztowiec strudzony lotem. Gołąb otrzymał czasowe imię Franc. Mieszkał w kocim koszu wiklinowym ze 3 miesiące. Chodził na piechotę, aż wreszcie pewnego dnia wzniósł się w powietrze, wykonał oblot i znikł w oddali. Tęskniliśmy za nim, ale zrozumieliśmy, że byliśmy dla niego gołębim sanatorium.
A, był też Siwulek, chudzina, kocia przybłęda przybyła na Makowisko w samym środku lodowatej zimy. Pomieszkał, dożywił się przez kilka miesięcy, nabrał sił i odszedł.
Makowisko zmienia się z roku na rok. Wiele historii rozgrywa się tu bez naszego udziału. Obserwujemy, staramy się nie ingerować zanadto. Życie tu jest czasem jak egzotyczna podróż, a momentami przypomina szarą listopadową jesień. Zmienność pór roku, nastrojów nieba, nowe przypadkowo przyniesione wiatrem rośliny, czasowi goście, sąsiedzi o rozłożystych skrzydłach, albo ryżych futrach przynoszą bezustannie nowe historie. Mamy najlepszy, jaki moglibyśmy sobie wymarzyć telewizor na świat. Jesteśmy wdzięczni za tę dekadę, za przystanek na planecie Makowisko.
Pośród pól, nieopodal rozłożystych klonów i dębu ulokowane jest nasze miejsce na ziemi - Makowisko. W sielskim klimacie tętniącym naturą uprawiamy zioła, malujemy, rzeźbimy, konstruujemy różne przedmioty. Naszą niegasnącą inspiracją jest natura. Wielka miłość do świata połączonego delikatną nicią harmonii, pozwoliła nam z każdym rokiem lepiej rozumieć zawiłe relacje w przyrodzie. Uczymy się bezustannie, czerpiemy ze skarbca tej naszej małej planety ulokowanej administracyjnie przy ulicy Makowej. Już niebawem minie dekada od posadzonego przez nas pierwszego drzewa na Makowisku. Nasi przyjaciele i goście mawiają, że Makowisko to nie miejsce, to stan ducha. Może coś w tym jest.
Z KART HISTORII
Nie pochodzimy stąd, przybyliśmy tu z misją. Nasza historia przypomina odrobinę rolę Mennonitów zamieszkujących nadwiślańskie tereny. Mamy tu coś ważnego do zrobienia. Pierwsze lata naszej pracy zajęła ziemia, a ściślej rzecz ujmując gleba. Ciężka, gliniasto - piaszczysta o ph zdecydowanie kwaśnym, trudna i wyjałowiona przez lata. Nie były to przyjemne i widowiskowe zajęcia, ba można by to ująć kolokwialnie "orka na ugorze". Żadne przeciwności jednak nie odebrały nam zapału i przemożnej chęci wąchania kwiatów, ziół, czy zajadania własnej antonówki. Nasza już historyczna fotografia (tuż po orce ścierniska) jest najlepszym świadectwem tego od czego zaczęliśmy. Traktor sąsiada to ostatni mechaniczny pojazd, który wtargnął na naszą ziemię. Od tego momentu wszystkie prace wykonujemy ręcznie. Naszym największym skarbem jest ziemia. Dbamy o nią, troszczymy się, opiekujemy życiem na i w niej. Pojmujemy wielką symbiozę organizmów żywych z roślinami i naszą rolę, którą chcemy odegrać najlepiej jak to możliwe.
KIM JESTEŚMY
"Kasia jest absolwentką malarstwa sztalugowego na UWM w Olsztynie. Malowała, rzeźbiła odkąd pamiętam. Ukończyła też studia na Wydziale Ogrodnictwa i Biotechnologii na SGGW w Warszawie. Jako, że miłością i pasją darzy zioła "herbaciane", napisała o nich pracę dyplomową pt. "Napary ziołowe – ich rola w profilaktyce wczesnej utrwalającej prawidłowy wzorzec życia". Niestety ogród zabiera większą część roku, a do pracowni malarskiej Kasia może zajrzeć dopiero po ostatnich zbiorach warzyw i owoców. Tam prócz malowania powstają bajki dla dzieci, opowiadania, ilustracje i koncepcje na wiosnę w ogrodzie."
T.
"Tomek wrósł w wiejski klimat prac związanych z ogrodem, uprawą i pielęgnacją roślin. Jest dopełnieniem Makowiska, a razem stanowimy yin i yang. Gdyby nie on, nie byłoby Macierzanki na Liście Produktów Tradycyjnych, a już na pewno herbaciana mieszanka "Dziki Ogród" nie otrzymałaby 1 miejsca w konkursie Trzech Dolin". Jest jak kot;). Skrada się po cichu i z uporem i zawzięciem realizuje tylko sobie znane plany. Ja oglądam często sam finał. Pochodzę z rolniczej rodziny i wiem co to znaczy, Tomek musiał się tego nauczyć i za to jestem mu niezmiernie wdzięczna i pełna podziwu.
K.
Nasze życie zawsze ocierało się o sztukę, o malarstwo, przyjaciół muzyków, poetów, pisarzy, mistrzów kulinarnych, pasjonatów i marzycieli zmieniających świat na lepsze. To dzięki nim jesteśmy tu, z dobrą energią, otwartym domem, żywym ogrodem, zielnikiem po horyzont i chęcią do pracy. Dziękujemy.
WŁASNE JEDZENIE, WŁASNE LEKI
Zawsze chcieliśmy uprawiać własne jedzenie, być jak najbardziej samowystarczalni. Stąd głównym założeniem Makowiska stała się strefa warzywno - ziołowa. Po wieloletnich studiach i praktyce zrozumieliśmy, że świat dawnych roślin tak charakterystycznych dla przydomowych ogródków wiejskich już dawno zaginął. Na rynkach ogrodniczych dostępne są rośliny "nowe" i to jest łagodne ich określenie. Chcąc uprawiać rośliny bez użycia chemii, sztucznych nawozów, czy nawadniania należy wykonać solidne wykopaliska etnograficzne, podróżować po dziewiczych jeszcze obszarach Polski. Nasza uwaga skupiła się na zdobyciu nasion roślin jadalnych i zielnych. Na szczęście w naszej kolekcji znajdują się takie, które pamiętają czasy naszych przodków i to zawdzięczamy babci i mamie. To babcia Wiktoria przywiozła z lubelszczyzny swoją ukochaną macierzankę (ciągle ją mamy!), czy nasiona pomidorów. Od lat kolekcjonujemy rośliny lecznicze, jadalne. Tworzymy makową bazę nasion roślin jadalnych i zielnych. Zaprosiliśmy na nasze Makowisko już kilkaset gatunków, wśród których znajdują się nasze małe brylanciki botaniczne, jak choćby Marek kucmerka, czy dawne jeszcze słowiańskie odmiany mięt. Z naszych nasion rośnie jedzenie i leki. Nasze nadwyżki, podobnie jak w założeniu prowadzenia ogrodu permakulturowego wędrują do Was.
CZYM SIĘ Z WAMI DZIELIMY
Najprościej można powiedzieć, że prawdą. To bardzo deficytowy towar w dzisiejszym świecie, czyż nie? Priorytetem naszych działań jest edukacja, warsztaty, spotkania czy nawet lapidarne pogawędki podczas targów zdrowej żywności. Nasze produkty mogliście już spotkać na lokalnym Frymarku w Bydgoszczy, lokalnych festiwalach produktów tradycyjnych czy wegańskich spotkaniach w Toruniu. Otrzymaliśmy już kilka cennych wyróżnień za naszą pasję i miłość do roślin. Największych jednak skrzydeł dodają nie dyplomy, a powracający klienci. Dziękujemy Wam za to!
Nasze wyroby to 100% ręcznego wykonania, szczerej pracy, miłości, tolerancji i wiary, że dobro i prawda pokonają wszelkie przeciwności. Na Makowisku nie zdobędziecie pomidora w grudniu, ani sałaty w styczniu. Ogród uprawiany w zgodzie z naturą, biodynamicznie rządzi się swoimi odwiecznymi cyklami przyrody. Wiosną ożywa, zimą śpi, latem dojrzewa, a jesienią szykuje się do spoczynku.
Zioła, które znajdziecie w naszych herbatkach, czy innych kompozycjach zielnych pozyskujemy z Makowiska, te dziko rosnące i lubujące się w innym biotopie z naszego ponad 4ha lasu.
Jeśli macie do nas jakieś pytania, zapraszamy do kontaktu.
Dobrego i harmonijnego życia!
Kasia i Tomek